MENU

radio_na_żywo

Jesteś tutaj: NOWENNA do św. Gerarda Majelli

NOWENNA do św. Gerarda Majelli

NOWENNA DO ŚWIĘTEGO

 GERARDA MAJELLI.

W czasie nowenny codziennie w domu czy w kościele, o ile można przed obrazem świętego Gerarda odczytaj jedno rozmyślanie, z przykładem i modlitwami. Rozważając cnoty świętego Gerarda, staraj się obudzić w sobie pragnienie naśladowania jego cnót w dalszem swojem życiu, im więcej bowiem podobnym będziesz do świętego Gerarda, tem skuteczniejsza będzie twoja modlitwa. Więc obmyj duszę swoją z grzechów na Spowiedzi świętej i z gorącą miłością przyjmij do serca Pana Jezusa. Módl się z wielką ufnością, pokorą i wytrwałością. Czasem Bóg nie użycza nam tego, o co Go prosimy, daje nam jednak inne łaski konieczne i dla nas pożyteczniejsze. Bóg jest miłosierny — żadna modlitwa ufna, pokorna, z czystego pochodząca serca nie może na próżno stanąć przed Jego Obliczem. Módl się więc gorąco, a doznasz miłosierdzia nad sobą!

Litania do świętego Gerarda.

(Do prywatnego użytku)

Kyrie eleison, Chryste eleison, Kyrie eleison.

Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas.

Ojcze z Nieba Boże — zmiłuj się nad nami!

Synu Odkupicielu świata Boże — zmiłuj się nad nami!

Duchu Święty Boże — zmiłuj się nad nami!

Święta Trójco jedyny Boże — zmiłuj się nad nami!

Święta Maryjo — módl się za nami!

Święty Gerardzie, nadzwyczajnymi łaskami Bożymi już w dzieciństwie obdarzony — módl się za nami!

Święty Gerardzie, sług wiernych doskonały wzorze,

Święty Gerardzie, aniele czystości i niewinności,

Święty Gerardzie, serdeczny miłośniku Dzieciątka Jezus,

Święty Gerardzie, przedziwny sługo Niepokalanej Dziewicy,

Święty Gerardzie, seraficzny czcicielu Najświętszego Sakramentu,

Święty Gerardzie, niedościgniony wzorze miłości bliźniego,

Święty Gerardzie, przykładzie prawdziwej pokory,

Święty Gerardzie, doskonałego posłuszeństwa przedziwny wzorze,

Święty Gerardzie, męczenniku zgadzania się z Wolą Bożą,

Święty Gerardzie, mistrzu życia duchownego,

Święty Gerardzie, postrachu szatanów,

Święty Gerardzie, żywicielu głodnych,

Święty Gerardzie, troskliwy ojcze ubogich,

Święty Gerardzie, miłosierny opiekunie chorych,

Święty Gerardzie, pocieszycielu strapionych,

Święty Gerardzie, dzieci nieochrzczonych opiekunie,

Święty Gerardzie, przesławny cudotwórco,

Święty Gerardzie, chwało i podporo Zgromadzenia Najśw. Odkupiciela,

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie!

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie!

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami!

Módl się za nami święty Gerardzie,

Abyśmy się stali godnymi obietnic Pana Chrystusowych.

Módlmy się: Boże, któryś świętego Gerarda od młodości do Siebie pociągnąć i żywym obrazem Syna Swego Ukrzyżowanego uczynić raczył, spraw prosimy, abyśmy jego przykłady naśladując, w tegoż Jezusa przeobrażeni zostali. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

 

DZIEŃ PIERWSZY.

Św. Gerard —  doskonały naśladowca Chrystusa Pana.

Celem każdego człowieka jest najdoskonalsze zjednoczenie się z Bogiem. Atoli Bóg olśniewający stworzenia Swoje niezmierzoną świętością zdawał się być dla nas istotą zbyt potężną i wielką, i dlatego zesłał na ziemię Syna Swego Umiłowanego, aby On ułatwił rodzajowi ludzkiemu zbliżenie się do Nieskończonego Stwórcy. Istotnie Jezus Chrystus stał się dla nas „Drogą, Prawdą i Żywotem” i dał nam przykład, niedościgniony wprawdzie, lecz jakże miły i łatwy, dał nieustanną zachętę do gorliwości i łaskę do wiernej służby Bogu konieczną.

W ciągu tej Nowenny rozważać właśnie będziemy, jak św. Gerard Majella naśladował Mistrza Boskiego i jak przez wierną służbę Zbawicielowi znalazł i szczęście prawdziwe na ziemi, i wieczną chwałę w Niebie i na ziemi.

Św. Gerard nie ma w swojem życiu wielkich wstrząsów, załamań, upadków i powstania z ciężkich upadków.

Od lat dziecinnych ukazuje się nam jako sługa Boży, któremu łaska Chrztu świętego i zasady wdrożone przez pobożną matkę dały za podstawę postępowania jedyny cel: chwałę Boga Najwyższego. Czyż nie możemy go nazwać szczęśliwym, że od pierwszych dni jego życia Jezus wziął go do Swej szkoły, że go umiłował więcej aniżeli innych, że go Sam Ukrzyżowany Zbawiciel oświecał w wątpliwościach, pocieszał w strapieniach i wspomagał w nieustannych walkach? Szczęśliwszym był od św. Augustyna, który nawróciwszy się do Boga, często spoglądał w gwiaździste niebo i rozważając potęgę i miłość Stwórcy wszechświata, powtarzał z żalem i z wzruszeniem słowa: „Miłości wielka i niepojęta, zbyt późno umiłowałem Cię!”

Mały, zamyślony chłopczyk, spieszy z radością do polnej kapliczki, gdzie Matka Boża, w purpurę odziana, na ręku Swą  prześliczną Dziecinę trzyma i błogosławi tym, którzy w pocie czoła pracują wokoło. A Gerard wielkimi oczyma wpatruje się w Królową świata i w twarzyczkę Jezusa, który na widok wybrańca Swojego ożywia się, z kolan matczynych schodzi i uśmiechając się, Gerardowi biały chleb podaje. Czy tylko chleb otrzymał młodziutki sługa Chrystusowy? W modlitwie gorącej zyskał on skarb daleko droższy niż chleb codzienny. Jezus, który go tak miłował, w tych dziecinnych rozmowach wpoił w serce Gerarda zasady szlachetne, wzniosłe, pragnienia wysokie i postanowienia niewzruszone.

Od zarania swego życia do ostatniego tchnienia rozważał ten doskonały uczeń Mistrza Boskiego, że Ojciec Niebieski tak umiłował rodzaj ludzki, że Syna Swego Jednorodzonego na ziemię zesłał na odpokutowanie za grzechy człowieka. A idąc dalej w rozmyślaniach patrzył na Boskiego Zbawcę, jak w żłóbku betlejemskim na twardym sianie leży, jak trzydzieści lat w zapomnieniu pozostaje, jak potem do wiosek i miasteczek biegnie i jako Dobry Pasterz zgubionych owieczek szuka, jak w końcu na Krzyżu zbroczony we własnej, serdecznej Krwi, cierpi i umiera.

W takiej to szkole zrozumiał św. Gerard, że grzech jest jedynym prawdziwym nieszczęściem, że grzech z Nieba Aniołów strącił, z Raju człowieka wypędził, na ziemię smutek, zgryzoty, śmierć sprowadził, a iluż swoim zwolennikom bramy ognia wiecznego otworzył? Dlatego też za wzorem św. Gerarda głęboko w sercu zapisz sobie jego zdanie: „Jeżeli Boga utracisz, cóż więcej utracić możesz?

Św. Gerard, naśladując Jezusa Chrystusa, nie tylko nie obrażał Boga, lecz także starał się ze swym Mistrzem żyć w zjednoczeniu serdecznym, ścisłym i trwałym. Rozumiał dobrze słowa Zbawiciela: ,,Kto we Mnie mieszka, a Ja w nim, ten wiele owoców przynosi” i słowa Mszy Św. o Boskim Arcykapłanie, iż „przez Niego otrzymujemy wszystkie dobra duchowne, przez Niego jesteśmy uświęceni, ożywieni i ubłogosławieni, że przez Niego, w Nim i z Nim mamy oddawać wszelką cześć i chwałę Bogu Ojcu Wszechmocnemu w jedności Ducha Świętego” (Kanon Mszy Św.). Jako latorostka winna tkwi w winnym szczepie, tak Gerard tkwił w Boskiem Sercu Jezusowem. Chrystus Pan stał się dla niego ośrodkiem myśli, więc poznawał Go coraz jaśniej przez rozmyślanie Ewangelii, przez odtwarzanie w sobie usposobienia słodkiego nauczyciela w naśladowaniu gorliwym i nieustannym. Jezus był dla niego także ośrodkiem uczuć, więc miłował Go nad wszystko i cieszył się Jego obecnością, powtarzając słowa św. Piotra: „Panie, dobrze nam tu być” (Mat. 17, 4). Jezus w końcu stał się dla niego ośrodkiem czynów, więc dla Niego i w Jego duchu wykonywał wszystkie swoje obowiązki krawczyka, służącego, zakrystiana, furtiana i kwestarza zakonnego. Ażeby zaś zupełnie upodobnić się do Jezusa, złożył Bogu ślub, że wszystko będzie wykonywał jak najdoskonalej, więc, że jego cnota ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, umartwienia i miłości bliźniego, o ile możności, zbliżać się będzie do niedoścignionej świętości Zbawiciela. Ileż się natrudził, ileż ciężkich ofiar poniósł, aby te postanowienia swoje wykonać! Ale obietnicy dotrzymał, toteż w końcu, za wzorem św. Pawła, mógł powiedzieć: „Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gal. 2, 20). Dzisiaj też jeszcze mówi słowa Apostoła Narodów: „Bądźcie naśladowcami moimi, jakom i ja Chrystusów” (1 Kor. 4, 16).

(Odmów na cześć św. Gerarda 1 Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu).

 

Przykład.

Św. Gerard szczególną miłością otaczał dzieci; że o nich i teraz nie zapomina, świadczą z licznych wypadków wybrane następujące zdarzenia:

W Lille w r. 1910 od dłuższego czasu leżał ciężko chory, sparaliżowany chłopczyk, którego matka odznaczała się wielkim nabożeństwem do św. Gerarda. Jakiż smutek ogarnął chorego, gdy się dowiedział, że jego koledzy szkolni mają uroczyście po raz pierwszy przyjąć Komunię Św., podczas gdy on pozostanie w domu z powodu choroby. Za poradą matki ofiaruje się św. Gerardowi i wraz z nią odprawia do niego Nowennę. Gdy nadszedł dzień Komunii Św., chłopiec ku podziwieniu lekarzy wstał zdrowy i w kościele z innymi przyjął do serca Hostię Św.

W Cysoing, we Francji, chorowała w r. 1909 dziewczynka na anginę. Według przepisów lekarza pędzlowano jej gardło silnym, żrącym rozczynem, co nie tylko niewiele pomagało, ale ponadto chorej sprawiało tak nieznośny ból, że bliska była śmierci albo pomieszania zmysłów. Babka jej, czcicielka św. Gerarda, modliła się gorąco do tego miłosiernego opiekuna dzieci i oto już na drugi dzień lekarstwo nadspodziewanie okazało się niepotrzebne, a chora po trzech dniach była zupełnie zdrowa.   

Modlitwa.

Dzięki składam Bogu Wszechmocnemu i nieskończenie doskonałemu, święty mój Patronie Gerardzie, że Cię wybrał z pomiędzy tysięcy ludzi na szczególnego miłośnika Jezusa Chrystusa, Zbawcy naszego. Z jakimże wstydem spoglądam na duszę moją splamioną grzechami i złymi nałogami! Wyjednaj mi więc łaskę, bym za Twoim przykładem był wiernym uczniem Chrystusa Pana. Patrz, na ile niebezpieczeństw jestem narażony, ile cierpień, niepowodzeń, zawodów krąży wokoło mnie, ilu wrogów Boga i Kościoła usiłuje oderwać mię od Serca Jezusowego! Nie opuszczaj mię i w moich uciskach spojrzyj na mnie z Nieba, wyciągnij troskliwą rękę swoją i przybądź mi na pomoc w sprawie, w której ja sam jestem zupełnie bezsilny. Ty wśród Świętych sług Bożych jaśniejesz niezwykłą chwałą, a czcicielom swoim wyświadczasz liczne i wielkie dobrodziejstwa. Pełen ufności w potęgę Twego pośrednictwa rozpoczynam tę Nowennę i wiem, że ona daremną nie zostanie. Nie ma bowiem ludzkiej nędzy, której byś nie mógł i nie chciał uchylić, nie ma sprawy, której byś czcicielowi swemu szczęśliwie nie przeprowadził. Wspomagaj mię przeto i wstawiaj się za mną do Jezusa i Maryi. Amen.
 

DZIEŃ DRUGI.
Św. Gerard — poddany Woli Bożej.

Bóg rządzi całym światem. On Mądrością Najwyższą kieruje wszystkimi wypadkami i wszystko prowadzi ku większej chwale Swojej i zbawieniu człowieka. Jak tę Wolę Bożą przyjmować powinniśmy, nauczył nas sam Jezus Chrystus, który życiem Swoim nadał szczególne znaczenie własnym Słowom: „Ja miłuję Ojca i tak działam, jak Ojciec Mi przykazał” (Jan 14, 30). „Ten, który Mię posłał, jest ze Mną i nie zostawił Mię samego, bo Ja zawżdy czynię, co się Jemu podoba” (Jan 8, 29).

Św. Gerard, idąc za tym przykładem Boskiego Zbawiciela, doszedł do podobnych zasad i do podobnego postępowania. Oto parę zdań wyjętych z jego listów: „Najlepsza modlitwa polega na tym, że się Wolę Bożą przyjmuje natychmiast, bez zastrzeżeń, bez obawy i bez oporu”. „Powinniśmy być gotowi umrzeć pod ciosami rozporządzeń Woli Bożej”. „Cóż lepszego czynić możemy dla Boga, jak przyjmować z rąk Jego wszystko, cokolwiek nam przeznaczył?” — „Jakże szczęśliwym jest człowiek, który niczego nie pragnie, jak tylko tego, czego Bóg chce!” Nie tylko w przekonaniach i słowach okazywał sługa Boży to umiłowanie Opatrzności Boga Wszechmocnego — on całem życiem stwierdzał, że zasady swoje głęboko i skutecznie miał zapisane w sercu. Każde cierpienie przyjmował ochoczo, nie narzekał, nie jęczał pod krzyżem, ale wiedząc, że za każdy ból otrzyma nagrodę od Pana, poddawał mu się z uległością, a nawet z zewnętrzną radością. Należał do tych, którzy „idąc szli, płakali, rozsiewając nasienia swoje, ale wracając się przyjdą z weselem, niosąc snopy swoje” (Psalm 125, 6). Co więcej, porwany miłością Bożą, rozumiejąc, że cierpieniem najdobitniej okaże Mistrzowi swemu przywiązanie — sam wybiega na spotkanie krzyża, szuka go i w końcu dochodzi do takiego umiłowania cierpienia, że na łożu śmierci woła: „Cierpieć raczej pragnę, niż umrzeć”. Cierpienia, które ponosił przy nauce rzemiosła, gdzie go towarzysz pracy prześladował, bił i policzkował; zelżywości, które spadały nań ze strony złych, przewrotnych ludzi, przyjmował Gerard z radością, powtarzając za Apostołami słowa: „Cieszę się, iż stałem się godnym zelżywość cierpieć dla Imienia Jezusowego”.

Bóg zaś, w nagrodę za jego cierpliwość, obdarzał go łaskami i prawdziwym szczęściem. Wyrazem tego wewnętrznego, błogiego zadowolenia jest zachwyt, w który św. Gerard wpadł przed furtą klasztorną, gdy mu żebrak na flecie zanucił pieśń, zaczynającą się od słów: „Niech się spełni Wola Boża”. Święty uniósł się wtedy ponad ziemię, oczy jego pałały nadzwyczajnym blaskiem, a usta wymawiały słowa: „Bądź wola Twoja, jako w Niebie, tak i na ziemi!”.

Bóg czuwa nad nami. Sam Jezus powiedział: „Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa miedziaki? — a żaden z nich nie jest zapomniany w Obliczu Boga. Wszak nawet wszystkie włosy na głowie waszej są policzone! Nie lękajcie się tedy! Nad wiele wróbli lepsi jesteście wy!” (Łuk. 12, 6, 7). Podobne słowa zapisane są w księdze proroka Izajasza: „Przy piersiach was poniosą, a na kolanach będą się z wami pieścić — jako, gdy kogo matka pieści, tak was cieszyć będą... Izaż może zapomnieć niewiasta niemowlęcia swego?... a chociażby i ona zapomniała, wszakże Ja nie zapomnę ciebie” (Iz. 66, 12 i 49, 15). Zastanów się i zbadaj, jaka jest wiara twoja w Opatrzność Bożą!

Św. Gerardowi nie skąpił Bóg pociech i radości — ludzie miłowali go i szanowali, uciekali się do jego modlitwy i doznawali jej nadzwyczajnych skutków, lecz mimo to ziemia nie przestała być dla niego padołem płaczu. Największe cierpienie, jakiego doznał, była potwarz rzucona na niego przez podłą kobietę. Oskarżyła go przed przełożonymi o hańbiące i zdrożne czyny. Wszystkie okoliczności przemawiały przeciw św. Gerardowi i przełożeni, chociaż bynajmniej nie przekonani o winie, oskarżonego dotknęli surową karą: Zabroniono mu przystępować do Stołu Pańskiego i rozmawiać z obcymi ludźmi. Gerard cierpiał przez dwa miesiące, ale nie otworzył ust do własnej obrony, pragnął jak najdoskonalej naśladować Zbawiciela, który na stawiane Mu zarzuty milczał i żadnej nie dawał odpowiedzi. Cierpiał jednak dużo, chociaż spokojnie. „Jestem cały poruszony, — pisze — zniechęcony, prawie w rozpaczy pogrążony. Czuję się tak smutnym z powodu cierpienia, jakie mi zesłał Bóg, że chyba więcej cierpieć nie jestem w stanie. Niech będzie błogosławiona Wola Boża! Życie moje teraźniejsze jest tak gorzkie, że sama śmierć wydaje mi się przyjemną. Znajduję się z Jezusem na krzyżu, wśród największych katuszy, cierpień i goryczy. Wydaje mi się, że mię wszyscy opuścili, że Bóg bierze włócznię, aby mi śmierć zadać, a ja przybity do krzyża wołam: „Nie moja, ale Twoja Wola niech się stanie!” Szczególnie bolał nad odsunięciem go od Komunji Św. Często ze strapienia zasnąć nie mógł, a wtedy szedł na grobowiec swego serdecznego przyjaciela, czcigodnego O. Sportellego, na zimnym kamieniu udręczoną głowę skłaniał i na chwilę zasypiał. Był to prawdziwy Ogrojec św. Gerarda, a skończył się, gdy niecna grzesznica, ciężką chorobą złożona, oszczerstwo swoje ze skruchą odwołała. Czyż nie zawstydza nas ten wielki bohater cierpliwości? Nauczmy się przeto od niego miłować Boga zawsze w radości i smutku, w życiu całem i przy śmierci.

(Odmów na cześć św. Gerarda 1 Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu).  

Przykład.

Bóg, jakoby wynagradzając św. Gerarda za cierpliwość, jaką okazał w znoszeniu upokarzającego oszczerstwa, uczynił szczególnym patronem dzieci jeszcze nieochrzczonych, niemowląt i matek. Cuda i łaski nadzwyczajne tego właśnie rodzaju są niemal na porządku dziennym, a podziękowania za podobne łaski w czasopismach poświęconych czci św. Gerarda, zajmują pierwsze miejsce. Oto parę z nich:

Pewna osoba pisze: Lekarze przestrzegali mię, że dziecko łatwo pozbawi mię zdrowia lub nawet życia. Istotnie, w chwili krytycznej doznałam wrażenia, że śmierć krąży wokoło mego domu, byłam już nawet przekonana, że ani ja, ani moje dziecię nie będziemy mogli oglądać światła słonecznego. Lekarz orzekł, że stan jest nadzwyczaj groźny, że tylko niebezpieczna operacja może mi jeszcze życie uratować. Pobiegł więc po narzędzia chirurgiczne, ja zaś wspomniałam sobie, co mi jedna ze znajomych opowiadała o św. Gerardzie i zawołałam, pełna ufności do niego: „Św. Gerardzie, ratuj mnie!”. Zaledwie wymówiłam te słowa, bóle ustały i teraz cieszę się moim małym, ukochanym synem. Lekarz zdumiony tym zajściem oświadczył, że bez cudu było to wprost niemożliwe.

Z Francji, z miasta Rennes, pisze między innymi pewien lekarz, że w praktyce lekarskiej nigdy nie omieszkał matkom podawać obrazka św. Gerarda, toteż może się poszczycić, że i dzieci przychodziły na świat zdrowe, i matki omijały niebezpieczeństwo śmierci nieraz w najcięższych warunkach. Tego zresztą rodzaju podziękowania znajdują się w każdym zeszycie czasopism, szerzących cześć św. Gerarda.

Modlitwa.

Boże mój i Panie! Oto stoję przed Tobą i wyznaję, że z pokorą i miłością przyjmować pragnę wszystko, cokolwiek względem mnie postanowisz. Tyś przecież Stwórcą i Panem moim, a ja nędznym prochem ziemskim. Daj mi tylko siłę, bym ochotnie za wzorem św. Gerarda zgadzał się z Wolą Twoją. Ty zaś, potężny mój Patronie, wspomagaj mię litościwie i nie opuszczaj mię nigdy. Pamięć na Twe pełne współczucia z nędzą ludzką serce, ożywia moją nadzieję, że i ja zawiedzionym nie będę. Wszak nigdy bez wzruszenia nie mogłeś patrzeć na ból i nieszczęście i tyle razy niosłeś wsparcie, ocierałeś łzy, podnosiłeś na duchu wątpiących, wzmacniałeś słabych, pocieszałeś smutnych i płaczących. Bóg nie odmówi żadnej Twojej prośbie, więc przedstaw pożałowania godny stan mój Twemu i memu Stwórcy i Królowi, a z pewnością znajdę miłosierdzie przed Panem. Poleć mię Pośredniczce wszystkich łask, Maryi Pannie, a ja, doznawszy pomocy, radując się, z Tobą wołać będę: „W pokoju pospołu będę spał i odpoczywał, albowiem Ty, Panie, osobliwie w nadziei postanowiłeś mię”. Amen.

 

DZIEŃ TRZECI.
Św. Gerard — wzór prawdziwej pobożności.

Pobożność polega na tym, że we wszystkim szukamy chwały Bożej. Na to żyjemy na świecie, abyśmy Boga znali i miłowali, i Jemu wiernie służyli. Człowiek pobożny widzi wszędzie i we wszystkim Boga, miłuje Go z całej duszy, a dla Niego miłuje też swego bliźniego. Do ćwiczenia się w cnocie pobożności zachęcał św. Paweł Tymoteusza tymi słowami: „A ćwicz się ku pobożności, albowiem do wszystkiego jest pożyteczna, mając obietnicę żywota, który teraz jest, i przyszłego” (I Tym. 4, 8). Rozważ, jak św. Gerard, idąc za radą Apostoła Narodów, stał się dla nas wzorem prawdziwej pobożności.

Św. Gerard nie był uczonym, jednakowoż Boga znał więcej aniżeli mędrcy zagrzebani w książkach, głębokich traktatach i rozprawach naukowych. Poznawał on Stwórcę swego z błękitu nieba i z gwiazd roziskrzonych wśród nocy, z gór lasami pokrytych i łąk kwieciem usłanych, a nade wszystko z rozmów z Jezusem po Komunii Św. Toteż biskupi i kapłani szukali u niego rad i wskazówek duchownych, zapraszali go z konferencjami do seminariów i klasztorów i słowa jego porównywali ze zdaniami świętego Augustyna i Hieronima.

Poznawszy Boga, miłował Go we wszystkim, a stworzenia miłował ze względu na Boga. Rozumiał on dokładnie, że stworzenie wyzute z Boga nie zasługuje na miłość człowieka, gdyż przedstawia zupełną nicość, którą Pismo Św. określa słowy: „Marność nad marnościami i wszystko marność” (Eccl. 1, 2). Jakże podobne do tego zdania są słowa, które znajdujemy w zapiskach św. Gerarda! Pisze tam: „Wszystko jest marnością prócz miłowania Boga. Wszystko co nie prowadzi do Boga, jest bezwartościowe w moich oczach”.

Prowadząc tedy życie proste i zwyczajne doszedł do najwyższej doskonałości, gdyż postępował według wskazówek Pisma Św.: „Wszystko, cokolwiek czynicie w słowie albo w uczynku, wszystko w imię Pana Jezusa Chrystusa, dziękując Bogu i Ojcu przezeń. —  Chociaż tedy jecie, choć pijecie, choć co innego czynicie, wszystko dla chwały Bożej czyńcie!” (Kol. 3, 17; i Kor. 10, 31). Miłość Boża skłaniała go do wyrzeczenia się samego siebie i do ofiary. Opuszczając świat, wołał: „Idę zostać świętym!” —  i postanowienia swego dokonał. Lecz któż wypowie, ile walk stoczył, ile zwycięstw odniósł, ile łez wylał i trudów poniósł, aż w końcu zawołał: „Śpiewajmy Panu chwalebnie, albowiem uwielbiony jest!” (Exod. 15, 1).

 

Jaka jest twoja pobożność? Czy oceniając rzeczy i wypadki bierzesz za miarę chwałę Bożą, czy też tylko twój własny, doczesny pożytek? A może „Pókiż chromać będziesz na dwie strony —  jeśli Pan jest Bogiem, idźże za Nim!” (3 Reg. 18, 21).

Miłować Boga bez miłości bliźniego jest rzeczą niemożliwą. „Jeśliby kto rzekł, iż miłuje Boga, a brata by swego nienawidził, kłamcą jest. Albowiem kto nie miłuje brata, którego widzi, Boga, którego nie widzi, jakże może miłować? A to rozkazanie mamy od Boga, aby, który miłuje Boga, miłował i brata swego” (I Jan 4, 21). Za przykładem Zbawiciela miłość św. Gerarda ku bliźnim była uprzedzająca. Jezus, który nas miłował, kiedy byliśmy Jego wrogami, by nas uprzedzić w miłości, rzekł: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a Ja was ochłodzę” (Mat. 11, 28).

Św. Gerard wyszukuje w nędzy żyjących, ubogich, chorych — spieszy do nich z lekarstwem i posiłkiem.  Miłość jego była współczująca. Jezus litował się nad zgłodniałymi rzeszami i mówił: „Żal Mi tego ludu”, rozmnażał chleb, leczył chorych, niemocnych. Św. Gerard tak miłował bliźnich i tak współczuł z ich położeniem, że nieraz własny, skromny oddawał im posiłek, że z narażeniem życia pielęgnował chorych. W czasie powszechnego głodu za pozwoleniem przełożonych żywi parę setek ubogich przy furcie klasztornej, rozpala dla zziębniętych olbrzymie ognisko, a litując się zwłaszcza nad małymi dziećmi, rozciera im zmarznięte rączęta i mówi: „Myśmy zgrzeszyli, a te niewinne aniołki cierpią z nami”. Bóg z radością patrzył na miłosierdzie Swego sługi i często w nadzwyczajny, a nawet cudowny sposób dostarczał mu środków do wspomagania ubogich. Zdawało się nieraz, że sami Aniołowie przynoszą mu chleb z Nieba, by mógł nakarmić swych zgłodniałych gości. W tym znaczeniu należy zrozumieć jego słowa, które wyrzekł przyjmując od przełożonego klucz od bramy klasztornej i obowiązki furtiana: „Tym kluczem otworzę sobie bramę niebieską”. Czyż Jezus, który powiedział: „Cokolwiek uczynicie jednemu z tych maluczkich, Mnieście uczynili”, mógłby o nim zapomnieć i nie przygotować mu mieszkania w Niebie? „My wiemy, iżeśmy przeniesieni ze śmierci do żywota, gdyż miłujemy braci...” (I Jan 3, 14).

 

Miłość św. Gerarda była wspaniałomyślna. Jezus ponosił dla nas trudy, upokorzenia, wzgardę i Śmierć: „Umiłował nas i samego Siebie wydał za nas” (Efez. 5, 2). Św. Gerard, w pewnym liście, napisał takie zdanie: „Gotów jestem tysiąc razy oddać życie za życie mojego bliźniego”. Miłość posuwał do tego stopnia, że nieprzyjaciołom swoim dla imienia Jezusowego wszelkie krzywdy przebaczał — klękał przed nimi i mówił: „Dla miłości Pana naszego, Jezusa Chrystusa, przebaczam ci wszystko”. Taka była miłość św. Gerarda! Miłość bliźniego jest probierzem pobożności. Św. Gerard jest jej doskonałym wzorem, przeto i ty spełnij polecenie Jezusa: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się społecznie miłowali” (Jan 13, 44).

(Odmów na cześć św. Gerarda 1 Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu).

  

Przykład.

Św. Gerard żyjąc na ziemi, był serdecznym przyjacielem ubogich i wszystkich wsparcia potrzebujących — teraz z Nieba pamięta o nich z równą miłością i często w niezwykły sposób spieszy im z pomocą. Tak np. do kościoła OO. Redemptorystów w Tournai przyszedł pewien robotnik i ofiarował świecę na cześć św. Gerarda. Brat zakrystian zapytał go: „Czy mogę poprosić pana o wyjawienie mi pobudki tej ofiary?” „Ależ z największą przyjemnością — odpowiada robotnik. — Od sześciu miesięcy nie miałem roboty, szukałem jej wszędzie bezskutecznie. Za poradą innych rozpocząłem nowennę do św. Gerarda i oto w drugim dniu miałem możność wybrania najlepszej pracy, gdyż mi ją z kilku stron zaofiarowano.”

Pewna rodzina znajdowała się w skrajnej nędzy, gdyż jej ojciec od dłuższego czasu nie miał żadnego zajęcia. Wyczerpawszy wszelkie zapasy pieniężne, pogrążona prawie w rozpaczy, chwyciła się pobożna matka wraz z mężem i dziećmi ostatniego środka —  modlitwy do Boga, który i wtedy pomóc może, gdy ludzie ratować nie mogą i nie chcą. Wspólnie odprawiana nowenna dobiegała końca, a położenie rodziny w niczym się nie zmieniło. Wieczorem ostatniego dnia rzekła matka do męża i dzieci: „Pan Bóg kieruje światem i wie, co czyni, więc, chociaż modlitwy nasze wydają się daremnymi, dokończmy nowenny, a może św. Gerard spełni nasze prośby.” W tejże chwili ktoś zapukał do drzwi — był to pewien przedsiębiorca, który owemu ojcu zaproponował przyjęcie bardzo korzystnej posady.

Nad Renem, w jednym przemysłowym mieście, właściciel fabryki ogłosił, że z powodu braku zamówień skraca dzień roboczy i stosownie do tego obniża płacę. Garstka katolickich robotnic rozpoczęła nowennę do św. Gerarda, a trzeciego dnia właściciel fabryki odwołał swoje ograniczenia, twierdząc, że w ostatnich dniach, zupełnie niespodziewanie, otrzymał liczne i wielkie zamówienia.

  

Modlitwa.

Św. Gerardzie, mój potężny Patronie! Miłość, którą żywiłeś ku Jezusowi sprawiła, że umiłowałeś też wszystkich, a zwłaszcza nieszczęśliwych Jego braci. Wszakże byłeś ojcem ubogich, przyjacielem robotników, aniołem stróżem dzieci, lekarzem chorych, pocieszycielem strapionych i zrozpaczonych. Stałeś się prawdziwie wszystkim dla wszystkich. Byłeś podporą dla słabych, światłem dla stojących na rozdrożu życia, opiekunem dusz niewinnych, doradcą w wyborze stanu, przewodnikiem wątpiących w miłosierdzie Boże i we własne zbawienie, opiekunem rodzin chrześcijańskich, przyjacielem kapłanów. Spojrzyj też na mnie, gdyż więcej niż inni potrzebuję pocieszyciela, pomocnika i serdecznego przyjaciela. Św. Gerardzie! w Tobie pokładam ufność, do Ciebie spieszę w mym strapieniu, módl się za mną, a Bóg nie odrzuci Twojej prośby. Matko Najświętsza, wstawiaj się za mną do Jezusa! Amen.

   

DZIEŃ CZWARTY.
Św. Gerard cichy i pokornego serca.

Cichość i pokora to cnoty, które najwięcej pociągają ludzi, stąd nawet Pan Jezus, pragnąc przywiązać Apostołów do Swojej boskiej nauki, powiedział im, że jest cichy i pokornego serca. Cichość poskramia gniew, znosi wady bliźniego i łagodnie się z nim obchodzi, pokora zaś jest to cnota, przez którą człowiek jak najwierniej poznając siebie, sam sobie godnym wzgardy się staje. Św. Paweł pisze w liście do Filipensów: (2, 5—7) „Albowiem to w sobie czujcie, co i w Chrystusie Jezusie — który, będąc w postaci Bożej... wyniszczył samego Siebie.” Rozważ, jak św. Gerard, idąc za tem wezwaniem, stał się, za wzorem Zbawiciela, cichym i pokornego serca!

Pan Jezus był cichym i łagodnym, nie było w Nim cierpkości, gniewu, zapalczywości. Nie łamie On nadłamanej trzciny, ani nie gasi dymiącego knota, to jest serca grzesznika nie zniechęca, ani resztek wiary nie tłumi. Św. Gerard, wpatrzony w Boskiego Mistrza, stał się tak cichym, iż z istoty swej wydawał się samą łagodnością. Uprzejmy dla każdego, usłużny, w obejściu wesoły i życzliwy, gotów był nadstawić lewy policzek temu, który go w prawy uderzył, płaszcz i suknię raczej oddać, aniżeli gniew podniecać i jad nienawiści szerzyć. Atoli cichość jego dlatego była tak stała, ponieważ opierała się na mocnym fundamencie pokory. Miał on o sobie swoiste przekonanie: uznając łaski, które mu Bóg dawał, wraz z Matką Najświętszą śpiewał hymn dziękczynienia: „Wielbij duszo moja Pana... albowiem uczynił mi wielkie rzeczy, który możny jest i święte Imię Jego” (Łuk. 1, 49), uważał się zupełnie szczerze i z głębi serca za najgorszego z ludzi. „Pełen jestem grzechów — mówi o sobie — błagam Cię, Boże, zlituj się nade mną! Wszyscy się nawracają, ja sam zostaję zatwardziałym grzesznikiem. Nie jestem człowiekiem, imienia tego godnym, gdyż się poddaję namiętnościom.”

Jego jasny rozum poznawał dokładnie nicość człowieka, który wobec nieograniczonego Majestatu Bożego prochem jest ziemskim i pożółkłym liściem jesiennym, wiatrem tam i sam miotanym. W świetle promieni Świętości Stwórcy, plama każda na duszy wydawała mu się skazą wstrętną, nieznośną, przebaczenia niegodną. Dlatego też nieraz przejęty niezmierzoną wielkością Boga i własną nicością, rzucał się na kolana, całował ziemię, błagając ją, by go zakryła przed oczyma ludzi, którzy go nazywali doskonałym i świętym.

A ty, czy postępujesz według rady, jaką dawał św. Paweł Rzymianom, pisząc do nich: „Albowiem w moc łaski, która mi jest dana, powiadam każdemu, ktokolwiek jest między wami, żeby nie rozumiał nad to, co rozumieć potrzeba, ale iżby rozumiał z umiarkowaniem, według daru wiary, jaki Bóg każdemu odmierzył.” (Rzym. 12, 30). Módl się do św. Gerarda, aby ci uprosił łaskę do ćwiczenia się w cnocie cichości i pokory!

Nie tylko w myślach, w sądzie swoim o samym sobie był św. Gerard pokorny, ale też w całym, codziennym życiu. I tu znajdował słodki przykład Jezusa Chrystusa, który objawił się światu w postaci ubogiego Dziecięcia i który się ukrył na parę lat w zapadłej wiosce galilejskiej, aby być ludziom posłusznym i woli ich poddanym. Jakże pociągać musiał św. Gerarda Jezus, który pomagał matce w niskich posługach domowych i gospodarskich, który potem dał się ubiczować, cierniem ukoronować i stał się pośmiewiskiem ludzkim i wzgardą pospólstwa, który, „gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, lecz się poddawał niesprawiedliwie sądzącemu” (I Piotr 2, 23).

Św. Gerard z pokory szukał dla siebie najniższych zajęć, najwięcej umartwienia wymagającej pracy. Bez skargi, bez słowa uniewinniania się przyjmował upomnienia, jakie mu przełożeni dla wypróbowania jego cnoty, a inni dla sprawienia mu przykrości nieraz dawali, a doznając zelżywości i poniżenia, zachował spokój serca i pogodny wyraz twarzy, gdyż naśladował Tego, który nie znał grzechu, jednak przyjął na Siebie ciężar nieprawości, jak gdyby był winowajcą. Czyż nie jest słusznym zdanie św. Gerarda, że właściwie człowiek nie powinien mówić o upokorzeniach, albowiem nicości poniżyć nie można? „Nie mów — powiada on — upokarzam się, kto tak mówi, uważa się za coś, będąc w rzeczywistości nicością.”

Z pokory wyrosły inne cnoty i ozdobiły duszę św. Gerarda. Ona uczyniła jego wiarę żywą, silną i rączą, gdyż niskie mniemanie o sobie „w niewolę podbija wszelki rozum pod posłuszeństwo Chrystusowe” (II Kor. 10, 5). Do niego więc zastosować można słowa Pisma Św.: „Zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je maluczkim” (Mat. 11, 25). Pokora też sprawiła, że nie ufając sobie zbytnio i niewiele licząc na własne siły, św. Gerard w każdej potrzebie wzywał pomocy Bożej i wołał: ,,Boże, ku wspomożeniu memu pospiesz!” i tej pomocy rzeczywiście często w najtrudniejszych, cudu wymagających okolicznościach, doznawał. Pokora w końcu rozpaliła w jego duszy ten ustawiczny płomień miłości, jakim gorzał od wczesnej swej młodości, aż do ostatniego tchnienia. Życie św. Gerarda dobitnie stwierdza słuszność głębokiego zdania św. Augustyna, który mówi: „Nic nie ma wznioślejszego nad miłość, lecz tylko pokorni ją wykonują.”

A ty, czy jesteś pokorny wobec Boga, wobec bliźniego i siebie samego? Czy zwłaszcza sądu twojego o bliźnich nie można by streścić w słowach: „Panie! dziękuję Ci, że nie jestem jako inni ludzie — niesprawiedliwi, drapieżni, cudzołożnicy?” (Łuk. 18, 11). Pamiętaj o tym, że „Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę dawa” (Jak. 4, 6).

(Odmów na cześć św. Gerarda 1 Ojcze nasz, Zdrowaś Maryo i Chwała Ojcu).

  

Przykład.

Św. Gerard był za życia serdecznym przyjacielem wszystkich uciśnionych, a w szczególności chorych. Chorzy wzywali go do siebie, a Bóg za ofiarną opiekę nad nimi, św. Gerarda wynagradzał często cudami. Dzieją się one i w naszych czasach za jego potężną przyczyną.

Siostra Marja Imelda, mieszkająca w Londynie, zachorowała na gruźlicę rdzenia pacierzowego i od kilkunastu miesięcy nie opuszczała łóżka. Mimo starań najlepszych lekarzy, chora czuła się coraz gorzej i bliska była śmierci. Nogi miała sparaliżowane i tylko rękami mogła z trudem poruszać. Cierpienia swe znosiła ze spokojem i poddaniem się Woli Bożej, jednakowoż za poradą O. Howella, Redemptorysty, rozpoczęła Nowennę do św. Gerarda, aby prosić tego wielkiego cudotwórcę o zdrowie lub o rychłą śmierć. Boleści nie opuszczały jej, owszem wzmagały się i stały się wprost nieznośne, w miarę jak gangrena zbliżała się do głowy. W końcu i ręce uległy sparaliżowaniu. Kapelan szpitalny, widząc, że chora najwyżej jeszcze kilka tylko godzin żyć będzie, udzielił jej ostatnich Sakramentów i poszedł odprawić za nią Mszę Św. Przy chorej pozostała pielęgniarka. Niedługo po przyjęciu Komunji Św. siostra Imelda krzyknęła z niezwykłego bólu; zdawało się jej, że prąd elektryczny przeszedł przez jej ciało i że nadeszła chwila śmierci. Ból jednak zaraz ustąpił, chora poczuła życie i siły, podniosła się, i ku zdumieniu wszystkich przyszła do kaplicy na samo Podniesienie. Była zupełnie zdrowa! Po Mszy Św. kapłan wraz z zakonnicami na podziękowanie Bogu za doznany cud odśpiewał „Te Deum laudamus” — hymn Ciebie Boże chwalimy.

 

Modlitwa.

Panie Jezu Chryste, Zbawicielu mój, który będąc Bogiem, stałeś się człowiekiem, będąc Królem Wszechświata, stałeś się rzemieślnikiem, będąc niewinnym, dałeś się przybić do Krzyża za moje grzechy — uczyń serce moje według Serca Twego! Przez cichość św. Gerarda wołam do Ciebie, miej litość nade mną! Przedkładam wielkość i żywość jego wiary, serdeczność jego miłości, głębię jego pokory, nieskalaność czystości, żarliwość jego modlitwy, wytrwałość w cierpieniu i wołam: wysłuchaj prośby mojej! Twoje Serce nie może się zamknąć na jego modlitwę. Gdybym był posłuszny, cichy i pokorny, jak św. Gerard, jakże potężną byłaby moja modlitwa! Lecz, ponieważ dusza moja skalana jest przywiązaniem do ziemi i zajęta jedynie własnym szczęściem, niegodny jestem, abyś mię wysłuchał. Przez zasługi mego Orędownika wzywam Cię: okaż miłosierdzie Twoje nade mną, a na wieki wychwalać Cię będę. Amen.

 

DZIEŃ PIĄTY.
Św. Gerard —  posłuszny aż do śmierci.

Cnota posłuszeństwa skłania nas do poddawania się rozkazom prawowitych przełożonych. Przełożeni czerpią swą władzę z przykazania samego Boga, na którego głos wszystkie stworzenia posłuszne być  powinny, a zwłaszcza człowiek, ustanowiony panem i królem przyrody. Św. Paweł w tych słowach zaleca chrześcijanom posłuszeństwo: „Nie masz zwierzchności jeno od Boga. Przeto, kto się sprzeciwia zwierzchności, sprzeciwia się postanowieniu Bożemu. A którzy się sprzeciwiają, ci potępienie sobie nabywają” (Rzym. 13, 1—2). Rozważ, jak św. Gerard, idąc za tym to poleceniem, stał się posłusznym aż do śmierci!

Pismo Św., streszczając trzydzieści lat ukrytego życia Pana Jezusa, wyraża się krótko słowami: „I był im poddany.” Bóg, który jednym Słowem stworzył świat cały, wobec którego wszystkie narody przedstawiają się jako kropla wody lub ziarenko piasku, stał się człowiekiem i był ludziom poddany. Z posłuszeństwa przybył Jezus na ziemię, z posłuszeństwa Ręce Swoje podał pod żelazne gwoździe, z posłuszeństwa zeszedł z tej ziemi, „stawszy się posłusznym aż do śmierci krzyżowej” (Filip. 2, 8). Św. Gerard, gorliwy naśladowca Jezusa Chrystusa, jako zasadę postępowania nakreślił sobie następujące zdanie: „Posłuszeństwo ma doprowadzić mię do Nieba, gdyż wola przełożonych to Wola Boża. Mogą więc czynić ze mną, co im się podoba, ja zawsze będę zadowolony.” A nie były to czcze słowa, ale przekonania, za którymi szło codzienne, szare, umartwione życie. Wiedząc bowiem, że osoba przełożonego zastępuje mu Chrystusa Pana, któremu się należy najgłębsze uszanowanie i ochotna uległość, z całą sumiennością wykonywał każde, chociażby najdrobniejsze ich zlecenia. Przez pewien czas miał on za przełożonego człowieka zgryźliwego, nieroztropnego, nieznośnego, który mu na każdym kroku dokuczał, szydząc z niego, karcąc go i upokarzając, nakładając na niego zgoła niezasłużone kary, surowe posty, umartwienia, a nawet wstrzymanie się od Komunji Św. Jednakowoż z ust św. Gerarda nie wyszło wtedy ani jedno słowo skargi, gdyż nie patrzył na przymioty, ani na zasługi, ani na wady przełożonego, ale na Boga rozkazującego w jego osobie.

Nieustannym niejako przełożonym była dla niego reguła zakonna, obejmująca przepisami wszystkie niemal chwile życia oddanego Bogu. Nauczył się jej dosłownie na pamięć i strzegł każdego jej polecenia, jako oka w głowie. Do swoich współbraci tak się raz odezwał: „Ponieważ Bóg posłał nas do Swego Zgromadzenia, starajmy się zachować każdy, najmniejszy, na pozór nic nie znaczący przepis reguły. Za pierwszym bowiem niedbalstwem przyjdzie drugie, trzecie i... setne, a na tej drodze wykroczeń i my dojdziemy do upadku i Zgromadzeniu zagrozi zupełna ruina”. Sam więc wykonywał ją najsumienniej, toteż sprawdziły się nań słowa św. Pawła: „którzykolwiek tę regułę dzierżyć będą, pokój nad nimi i miłosierdzie Boże” (Gal. 6, 16).

Posłuszeństwo jego było nadprzyrodzone przez intencję, a powszechne co do rozciągłości i dlatego w trudnych warunkach i przeróżnych okolicznościach nigdy nie zeszedł na bezdroża, i wszystkim jego przedsięwzięciom towarzyszyło błogosławieństwo Boże.

Zastanów się nad sobą i zobacz, jakie jest twoje posłuszeństwo względem przełożonych i obowiązujących cię przepisów! Niech cię do posłuszeństwa zachęcą słowa Pisma Świętego: „Mąż posłuszny będzie mówił zwycięstwo” (Przyp. 21, 28).

Posłuszeństwo św. Gerarda było nie tylko nadprzyrodzone, powszechne, ale także dokładne, bez zastrzeżeń i radosne. Można do niego zastosować słowa św. Bernarda, który takie zalety przypisuje posłuszeństwu: „Posłuszny nie zna zwłoki, ma wstręt do jutra, nie zna opóźnienia, uprzedza rozkaz, ma oczy uważnie zwrócone, uszy nastawione, język gotowy do przemówienia, ręce gotowe do czynu, nogi gotowe do bieżenia, jest cały nastawiony, by podchwycić wolę tego, który rozkazuje”.

Św. Gerard tak skory był w posłuszeństwie, że nawet myśli i pragnienia przełożonych poznawał i wykonywał. Przekonał się o tym pewien biskup, który, dowiedziawszy się w rozmowie z przełożonym klasztoru o cnotach św. Gerarda, postanowił go osobiście poznać i zamyślał wysłać gońca po niego. Wstrzymał go jednak przełożony, oświadczając, że rozkaz samą myślą wydany, świętemu słudze Bożemu zupełnie wystarczy. Jakoż, istotnie, św. Gerard w tejże chwili wyszedł z klasztoru i stawił się przed biskupem i przełożonym.

Słuchał zaś radośnie, pamiętając na słowa: „Chętnego dawcę Bóg miłuje” (II Kor. 9, 7). Parę tygodni przed śmiercią, chociaż był chory, skoro otrzymał rozkaz, by pomimo słabości udał się na zbieranie jałmużny —  ochotnie wypełnił polecenie i znosił największe trudy i niewygody. Jak Bogu miłe było posłuszeństwo św. Gerarda, świadczy zdarzenie, które zaszło w ostatnich miesiącach jego życia, to jest wtedy, gdy leżał ciężko chory i bliski był śmierci. Nieobecny przełożony napisał mu na karteczce rozkaz, by natychmiast wyzdrowiał i spełniał zwyczajne zajęcia. I stał się cud prawdziwy — w jednej chwili uzdrowiony—  Święty wstaje, chodzi, pracuje. Tak na kilka dni choroba ustąpiła, jakby z uszanowania dla jego doskonałego posłuszeństwa. Przez nie zjednoczył się św. Gerard z Wolą Bożą i pozyskał koronę chwały równą zwycięskim wieńcom męczenników, gdyż słusznie powiedział św. Pachomiusz: „Kto się dobrze umartwia, umiera śmiercią męczeńską. Większem zaś męczeństwem jest całe życie wytrwać w posłuszeństwie, niż w jednej chwili zginąć od miecza”.

Naśladuj przykład św. Gerarda! Pamiętaj, że „lepsze jest posłuszeństwo, niźli ofiary!” (I Król. 15, 22).

(Odmów na cześć św. Gerarda 1 Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu). 

Przykład.

Piękne są słowa św. Gerarda o nieszczęśliwych. Powiada on: „Człowiek chory jest najwierniejszym wizerunkiem Chrystusa Pana. Najświętszy Sakrament jest widzialnym Chrystusem”. Stąd czule opiekował się wszystkimi strapionymi i teraz czuwa też nad nimi.

Z Antwerpii donosi pewna osoba: „Znajdowałem się w ciężkim położeniu, zupełne bankructwo groziło mojemu skromnemu przedsiębiorstwu, a na wyratowanie się potrzebowałem większej sumy pieniędzy. Niestety nikt, znając moje warunki, nie chciał mi najmniejszej kwoty pożyczyć. Poleciłem się w końcu św. Gerardowi i poszedłem do jednej znajomej mi pani, przedstawiając jej smutny stan mój i całej rodziny, prosząc nieśmiało o pożyczenie mi na nieokreślony czas dwu tysięcy franków. Jakaż była moja radość, skoro pani owa bezzwłocznie wręczyła mi pieniądze, mówiąc: „Nie pożyczam ci ich, ale ci je daję, więc mi ich nigdy nie oddawaj”. Niechaj św. Gerardowi będą za to serdeczne dzięki!”

Pewna pani, sklep prowadząca, potrzebowała pięć tysięcy franków, bez których straciłaby zajęcie, a sklep zostałby zamknięty. Wszelkie środki zebrania tak wysokiej sumy zawiodły. Zaczęła odprawiać Nowennę do św. Gerarda i oto w trzech pierwszych dniach tak dobrze powodziło się jej w sklepie, jak nigdy przedtem. Pod koniec nowenny miała w ręku tak potrzebne pieniądze.

„Epolety zawdzięczam św. Gerardowi — pisze pewien oficer armii francuskiej. Tylko dzięki jego pomocy mogłem poświęcić całe moje życie ojczyźnie. Miałem stawać do ostatniego egzaminu, bez najmniejszych widoków powodzenia. Nie cieszę się zbyt wielkimi zdolnościami, więc chociaż z powodu żelaznej pilności przechodziłem z klasy do klasy, przy publicznych egzaminach przepadałem. Tym razem, ponieważ był to egzamin najważniejszy i rozstrzygający o kierunku mego życia, odprawiłem sobie przed nim Nowennę do św. Gerarda i uzbroiłem się nawet na czas walki w jego medalik. Nadspodziewanie powiodło mi się, egzamin zdałem wprost świetnie, byłem jednym z pierwszych. Na podziękowanie posyłam na Mszę Św. ku czci świętego mego Patrona.” 

Modlitwa.

Boże mój i Panie! Z głębi serca wołam do Ciebie, miej litość nade mną! Myślami, słowami, uczynkami buntowałem się przeciw Tobie i mówiłem: „Któż Pan mój, abym mu służył?” Przebacz mi moją niewdzięczność, zlituj się nad nędznym grzesznikiem według wielkiego miłosierdzia Swego!

Ty zaś, św. Gerardzie, któryś wszystkich nieszczęśliwych braćmi swymi nazywał, pozwól, że dzisiaj nadam Ci to imię, gdyż zaprawdę smutek ogarnął moją duszę i Twej pomocy więcej niż kiedykolwiek potrzebuję. Tyś posłuszeństwem tak ujął Serce Boga, że Tobie za Jego łaską niejako wiatry i morza, choroby i nieszczęścia wszelkie są poddane. Spojrzyj więc na mnie, ulituj się, abym Bogu Najwyższemu i Tobie mógł dzięki składać. Amen.

 

DZIEŃ SZÓSTY.

Św. Gerard gorliwy łowca dusz.

Kto dąży do zjednoczenia się z Bogiem, nie może pozostawać w spokoju, musi zawsze działać, ćwiczyć się w cnotach, cierpieć, pełnić dobre uczynki, które za pierwszy cel mają: chwałę Bożą przez uświęcenie własnej duszy i duszy bliźniego. Kto Boga rzeczywiście miłuje, ten wszystkich dokłada starań, aby Go też inni poznali i Jemu wiernie służyli. Św. Jan takie zdanie Pana Jezusa zapisał w Ewangelii: „Za nich Ja poświęcam samego Siebie, aby i oni byli poświęceni w prawdzie.” Rozważ, jak św. Gerard, uświęcając siebie, pracował też nad zbawieniem i uświęceniem innych!

Św. Gerard nie był kapłanem, ale w pewnej mierze i do niego wyrzekł Chrystus Pan słowa: „Uczynię cię, że się staniesz rybitwą ludzi” (Mat. 4, 19). Można go też zaliczyć do tych, do których Pan Jezus w te odezwał się słowa: „Nie wyście Mię obrali, ale Ja was obrałem i postanowiłem was, abyście szli i przynieśli owoc, i żeby owoc wasz trwał.” (Jan 15, 16). Toteż zawsze, a zwłaszcza w zakonie, pamiętał, że „który by uczynił, żeby się nawrócił grzesznik od błędnej drogi swej, zbawi duszę jego od śmierci i zakryje mnóstwo grzechów” (Jak. 5, 20).

Już, jako mały chłopczyk, gromadził wokoło siebie kolegów i mówił im o miłości Zbawiciela świata, a Bóg wynagrodził go za tę dziecięcą pracę apostolską cudownem światłem, jakiem otoczył krzyżyk wbity przez niego w pień drzewa dla utworzenia ołtarzyka w pobożnej zabawie. Później, jako towarzysz misjonarzy, miał wiele sposobności, by kruszyć zatwardziałe serca grzeszników. Słowo jego posiadało szczególną, tajemniczą siłę, której nikt oprzeć się nie umiał. „Idź, wyspowiadaj się!” —  „Idź do kościoła, pomódl się gorąco i wyznaj grzech, który od dziesięciu lat taisz!” —  „Idź przed Ołtarz i nawróć się do Boga, bo za kilka dni będziesz w grobie!” Takie i tym podobne słowa, poparte spełnieniem się wielu jego proroczych gróźb i obietnic, wywoływały błogosławione skutki. Dochodziło do tego, że misjonarze, nie mogąc nakłonić grzeszników do zmiany życia, odsyłali ich do św. Gerarda, a jego przenikliwym oczom, żarliwym słowom, znajomości duszy ludzkiej, a zwłaszcza jego modlitwie, udawało się prawie zawsze otworzyć te brudne serca na przyjęcie łaski Bożej. Z tego właśnie powodu biskupi i kapłani, zapraszając misjonarzy na prace apostolskie, często wyrażali życzenie, aby misjonarzom towarzyszył św. Gerard. On zaś znał tajemnicę swej potęgi: wiedział, że zaparcie się siebie samego i umartwienie wysłużyć może u Boga nawrócenie się największego grzesznika. Przeto cierpienia zesłane mu przez Opatrzność Bożą i dobrowolne ofiary składał w darze Panu, a w zamian za to otrzymywał dusze, które się oderwały od świata do Jezusa Chrystusa. Spełniły się na nim słowa św. Pawła: „A ja sam łożyć się będę i jeszcze samego siebie nadłożę za dusze wasze, chociaż im więcej ja was miłuję, tym mniej wy mię miłujeci” (II Kor. 12, 15).

Posłuchaj i ty nauki św. Gerarda: „Któż ci dać może pokój i szczęście, pisze w jednym liście — czyż nie Bóg i On tylko sam? Świat sieje kolce i ciernie, a łudzi wonnymi różami. Spojrzyj na krótkość życia ludzkiego, a na długość i nieskończoność wieczności. Idź na groby i zapytaj, gdzie są dusze ciał w nich pogrzebanych i czy ci, którzy miłowali Boga, żałują dziś ofiar Jemu złożonych? Przy śmierci każdy chciałby być świętym, ale wtedy niestety niełatwo się od grzechu oderwać i Boga serdecznie miłować...”

I Św. Paweł, ucząc, że czynnikiem, który nawraca i uświęca dusze, nie są słowa człowieka, ale łaska Boża, takie o sobie napisał słowa: „Jam szczepił, Apollo (towarzysz św. Pawła) polewał, ale Bóg dał pomnożenie. A tak ani który szczepi jest czym, ani który polewa, ale Bóg, który pomnożenie dawa” ( I Kor. 3, 6—7). Św. Gerard otrzymywał tę łaskę przez modlitwę. Wierzył w obietnicę Chrystusa Pana, zachęcającego nas, abyśmy Go o dary i łaski prosili: „Proście, a będzie wam dano, kołaczcie, a będzie wam otworzono” (Mat. 7, 7). Przejęty miłością dusz nieśmiertelnych szedł przed Ołtarz i mówił do Boga: „Boże, obym mógł nawrócić tylu grzeszników, ile jest ziarnek piasku na brzegu morskim, ile gwiazd błyszczy na niebie, ile promieni słońce wysyła na kulę ziemską. Chcę, — dodawał — aby wszystkie moje modlitwy, dobre uczynki w połączeniu z zasługami Jezusa Chrystusa, przyczyniły się do nawrócenia grzeszników”.

Na misjach, gdy misjonarze głosili Słowo Boże, św. Gerard wpatrzony w Krzyż Jezusa, na którym Ten Boski Zbawiciel tyle ponosił cierpień i katuszy, aby ludziom bramy piekła zamknąć, a Niebo otworzyć, modlił się tak gorąco i szczerze, że jego blada twarz płonęła jako ogień, a oczy świeciły niezwykłym blaskiem, usta zaś jego powtarzały co chwila słowa: „Okaż nam, Panie, miłosierdzie Twoje i nie bądź na nas zagniewany na wieki”. Skutek jego modlitwy był zazwyczaj tak widoczny, że przełożony św. Gerarda, Czcigodny sługa Boży, O. Cafaro, temi słowami zdumienie swoje wyraził: „Dziwna rzecz, że gdziekolwiek przebywa nasz święty Brat, wśród ludności powstaje nadzwyczajne poruszenie i entuzjazm do pobożności i gorliwości w życiu chrześcijańskim”.

Zastanów się nad sobą, czy mianowicie w duszy twojej tli lub pali się płomień gorliwości o zbawienie dusz? Czy przykładem, sumiennym spełnianiem swoich obowiązków, dziełami dobroczynnymi i datkami przyczyniasz się do szerzenia wiary w krajach, gdzie całe narody w pogaństwie i „w cieniu śmierci siedzą”? Spełniaj przynajmniej polecenie Chrystusowe: „Proścież tedy Pana żniwa, aby posłał robotników na żniwo, gdyż żniwo jest wielkie, a robotników mało!” Żyj też tak, „aby świeciła światłość twoja przed ludźmi, aby widzieli uczynki twoje dobre i chwalili Ojca, który jest w Niebiesiech” (Mat. 5, 16).

(Odmów na cześć św. Gerarda 1 Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu).   

Przykład.

Św. Gerard jest szczególnym patronem spowiedników i tych, dla których Sakrament Pokuty jest ciężki, czy to z powodu odkładania spowiedzi, czy to z powodu skrupułów lub tajenia grzechów. Za życia umiał on doprowadzić do konfesjonału ludzi, którzy dziesiątki lat o spowiedzi nie myśleli. Światłem Bożym obdarzony, niósł pokój wątpiącym i zrozpaczonym, a innym najskrytsze grzechy wyjawiał, zachęcając ich, by się natychmiast z nich szczerze wyspowiadali. Dzisiaj z Nieba jeszcze skuteczniej pracuje we winnicy Pańskiej.

Jeden z Ojców Redemptorystów irlandzkich takie opisuje zdarzenie:

„Pewien młodzieniec, o którym sądziłem, że jest prawdziwie pobożnym chrześcijaninem, miał dziwny sen. Zdawało mu się mianowicie, że przybył do niego jakiś zakonnik i zachęcał go do szczerej spowiedzi i wyznał grzech, który od szeregu lat taił przed spowiednikami. Idąc rano do pracy, opowiedział to towarzyszowi swemu, a ten mu na to rzekł: „Nikt inny nie mógł to być, tylko św. Gerard Majella, jest on bowiem szczególnym patronem tych, którzy chcieliby się dobrze wyspowiadać, a powodowani fałszywym wstydem, tają na spowiedzi grzechy swoje.” Po pracy obydwaj poszli do kościoła OO. Redemptorystów i jakież było zdumienie owego młodzieńca, gdy w wizerunku św. Gerarda poznał zakonnika, który go tak słodko i mile upominał. Poszedł więc natychmiast i wyspowiadał się z całego życia.”

Podobne zdarzenie opisuje pewna osoba zamieszkała we Francji. Pisze ona:

„Znałam w naszym mieście jedną panienkę i dobrze wiedziałam, jakie prowadziła życie. Upominałam ją często, aby poszła do spowiedzi i zmieniła swoje postępowanie. Stale jednak otrzymywałam odpowiedź, że ze wstydu nie wyzna przed żadnym kapłanem, czego się dopuszczała —  a prócz tego Bóg takiej grzesznicy przebaczyć nie może. Pewnego dnia przybiegła jednak do mnie i rozpromieniona wolała: „Jakże jestem szczęśliwa —  dzisiaj wyspowiadałam się i Bóg mi przebaczył. Od kilku dni słyszałam ustawiczny cichy jakiś szept: Idź, wyspowiadaj się! Niech będą Bogu nieskończone dzięki!” Nie wiedziała, że to była uroczystość św. Gerarda (16 października) i ostatni dzień mojej Nowenny.”

Modlitwa.

Jezu, Zbawicielu mój najdroższy, Ty jesteś Dobrym Pasterzem, który Duszę Swą kładziesz za owce Swoje. Czyż nie oddałeś tej Duszy czystej, niewinnej, Ojcu Niebieskiemu za nasze grzechy na drzewie Krzyża, na którym przejęty pragnieniem zbawiania ludzi, spieczonymi usty wołałeś: „Pragnę!” Daj mi łaskę, abym, za wzorem św. Gerarda, własne serce uszlachetnił i innych do Ciebie pociągać umiał! Ty zaś, święty mój Patronie! wysłuchaj prośby, o które Cię w tej Nowennie proszę. Ja, nędzny grzesznik, nie mam prawa do miłosierdzia Bożego, lecz Ty wszystko u Boga wyprosić możesz. Zaklinam Cię przez miłość do Jezusa i Maryi, módl się za mną, abym doznawszy miłosierdzia od Pana, mógł Mu wraz z Tobą śpiewać radosny hymn dziękczynienia. Amen.

  

DZIEŃ SIÓDMY.
Św. Gerard — miłośnik Eucharystii.

Eucharystia jest ogniskiem, ku któremu zdążać powinny myśli, uczucia i czyny każdego chrześcijanina. W niej skupia się całe jestestwo duszy Boga miłującej, stąd bowiem czerpie ona siły potrzebne w walce duchowej, znajdując pokarm, który ją najściślej jednoczy z Bogiem. W tym zdroju ożywczym szuka ona orzeźwienia w zmęczeniu, ukojenia w strapieniu i porady w niepewności. Kto należycie korzysta z tego Cudu Dobroci Bożej, staje się przyjacielem Chrystusa Pana, który rzekł: „Kto pożywa Mego Ciała i pije Krew Moją, we Mnie mieszka, a Ja w nim” (Jan. 6, 57). Rozważ, jak św. Gerard czcił Pana Jezusa ukrytego pod postaciami  Chleba i Wina!

Św. Gerard był wiernym naśladowcą Boskiego Mistrza, nic tedy dziwnego, że szukał Go i znajdował rzeczywiście tam, gdzie Jezus pozostaje zawsze żywy, obecny, chociaż niewidzialny. Msza Św., ta Żertwa Ofiarna Nowego Przymierza, stanowiła dla niego największe szczęście, gdyż, modląc się w czasie świętych ceremonij, mógł łączyć swoje prośby z prośbami Jezusa Chrystusa, który ponawiając w sposób bezkrwawy Mękę i Śmierć Swoją, składa ustawicznie Ojcu Niebieskiemu zadośćuczynienie za grzechy rodzaju ludzkiego, a zarazem najdoskonalsze uwielbienie, jakie Mu się należy od wszystkich stworzeń. Komunia Św. stała się dla św. Gerarda już w dziecinnych latach szczytem najwyższego szczęścia. Jako mały chłopczyk patrzył ze świętą zazdrością na starszych, przystępujących do Stołu Pańskiego. Oczy jego wtedy błyszczały jak rubiny i lśniły serdecznymi łzami. Jakżeby pragnął złączyć się z Jezusem! więc raz przyłącza się do innych, rączęta składa i raduje się, że chwila niebieskiego szczęścia nadeszła. Lecz kapłan zbyt młodziutkiego chłopca pomija — Gerard wraca na swoje miejsce, klęka, zakrywa twarz rękami i gorzko płacze. Lecz oto w nocy światłość nieziemska w izdebce jego powstaje i Anioł Boży białą Hostię małemu miłośnikowi Eucharystii przynosi. Z jakąż pokorą, patrząc na wielkość i świętość Jezusa, a na swoją niskość i niegodność, przy Komunii Św. powtarzał za kapłanem: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł do serca mego, ale rzeknij tylko słowo, a będzie zbawiona dusza moja!”

Któż wyrazi jego gorące pragnienie, jakim gorzał, gdy się wsłuchiwał w głos Pana, mówiącego doń: „Pożądaniem pożądałem pożywać tej Paschy z wami.” (Łuk. 22, 16). Bo przecież ta Komunia Św. czyniła go szlachetnym dla ludzi, wspaniałomyślnym dla Boga. Ona sprawiła, że był poddany Woli Bożej i że mógł twierdzić: „Ja, co się Mu podoba, zawżdy czynię” (Jan 8, 29). Przez nią uczestniczył prawdziwie w życiu Bożym, gdyż Jezus żył w nim, a on w Jezusie. Przez ten Pokarm Niebieski został najistotniej wszczepiony w Jezusa tak, że ostatecznie stał się do Niego zupełnie podobnym i był niejako drugim Chrystusem. Z tego powodu cierpiał niewymownie, gdy w czasie kary, która go dotknęła z powodu rzuconego nań oszczerstwa, nie mógł przystępować do Komunii Św. Wówczas to, na prośbę jednego z księży, który chciał, by mu św. Gerard służył do Mszy Św., zawołał: „Księże, nie mogę tego uczynić, wszak będąc tak blisko Ołtarza, wydarłbym ci z rąk Hostię Świętą!”

Czy tak sobie cenisz Mszę i Komunię Św.? Czy się łączysz z Panem Jezusem ukrytym w Najśw. Sakramencie, kiedy do tego masz sposobność? A jak odprawiasz dziękczynienie po Komunii Św.? Przynajmniej przy tym czytaniu zatrzymaj się na chwilę i mów z głębi serca Jezusowi: „Uwielbiam Cię nabożnie, Bóstwo utajone, me serce Tobie, Panie, całe się oddaje.”

Św. Gerard miał to wielkie szczęście, że przez kilka lat przebywał pod jednym dachem z Jezusem Eucharystycznym. Lecz już nawet jako mały chłopczyk lubiał Go nawiedzać i z Nim poufnie rozmawiać, owszem, bawiąc się z kolegami, nieraz prowadził ich do kościoła, mówiąc: „Chodźmy odwiedzić Boskiego Więźnia!” Gdy był młodzieńcem i w dzień nie miał wiele czasu, by się dłużej modlić przed Tabernakulum, wieczorem lub w nocy spędzał w kościele czas, który inni przeznaczali na wycieczki lub zabawy. Przez pewien nawet czas, za pozwoleniem zakrystiana, zamykał się na całe noce w kościele, by w zupełnej ciszy tym serdeczniej rozważać tajemnice miłości Jezusowej.

Jako zakonnik w pewnym okresie sam był zakrystianem, a któż wypowie staranność jego w przyozdabianiu Ołtarzy, zwłaszcza tego, na którym raczył zamieszkać Bóg? Był wtedy podobnym do Serafina, który bezustannie śpiewa Panu hymny pochwalne. Klękał często przed tym Ołtarzem i mówił: „Panie, bez Ciebie trzciną jestem słabą i wiotką, wiatrem na wsze strony poruszaną, jestem lekkim obłokiem, mknącym po niebieskim błękicie, jestem łódką rzucaną przez fale o urwiska skalne, a Ty jesteś dla mnie Drogą, Prawdą i Żywotem. Słaby jestem i „nie czynię dobrego, które chcę, ale złe, którego nie chcę, to czynię”. Jednakowoż wszystko uczynić zdołam, jeśli Ty przy mnie stać będziesz. Wołam do Ciebie, Panie, Tyś jest cząstka moja na wieki!” Na takich rozmowach szybko mijały mu godziny i nieraz zdarzało się, że cała noc upłynęła, a on jeszcze klęczał i żarliwie się modlił. Mógł wtedy powtórzyć słowa Psalmu: „Boże mój, przy Tobie czuwam na świtaniu” (Ps. 62, 2).

Gdy podróżował lub pracował, serce jego tęskniło za Bogiem samotnie na Ołtarzu pozostającym: „Pragnęła dusza moja do Boga mocnego, żywego, kiedyż przyjdę, a okażę się przed Obliczem Bożym?” (Ps. 41, 3). Więc wstępował na chwilę do kościoła, a wzywany przez obowiązek mówił do Jezusa: „Puść mię już, Panie, i dozwól mi odejść do mego zajęcia!” Tak silne były więzy, które łączyły go z Eucharystią.

A ty, czy pamiętasz na słowa Zbawiciela: „Oto Ja jestem z wami aż do skończenia wieków”?

(Odmów na cześć św. Gerarda 1 Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu).   

Przykład.

Św. Gerard miał szczególną litość nad tymi, którzy dla zbyt wrażliwego usposobienia, czy też z dopuszczenia Bożego, czują się wciąż przeznaczonymi na potępienie, wątpią w odpuszczenie swoich grzechów, lub nie wiedzą, jaki mają sobie wybrać stan lub zawód.

Pewna osoba, która przez długi czas doznawała udręczeń i niepokoju sumienia tak opowiada o łasce, jaką otrzymała od św. Gerarda: „Żyłam już dłuższy czas w zamieszaniu i wątpliwościach — zdawało mi się, że bezpowrotnie i zupełnie należę do szatana. Czarne, rozpaczliwe myśli tak mię omotały, że w końcu wątpić zaczęłam, czy Bóg istnieje, albo raczej wierzyłam, że Bóg jest, ale pamiętałam tylko o Jego sprawiedliwości, a zapomniałam o Jego miłosierdziu. Z tego powodu byłam tak przygnębiona, że myślałam o samobójstwie, a dla otoczenia stałam się nieznośną przez me ponure i złośliwe usposobienie. Za radą spowiednika z całą gorliwością rozpoczęłam Nowennę do św. Gerarda. Piątego dnia Nowenny zmieniłam się tak, że śmiałam się i śpiewałam z radości; znajomi moi wprost mię nie poznawali. Stan ten trwa już długo i nie ma najmniejszej obawy, aby ustąpił dawnemu usposobieniu. W modlitwie znajduję niewymowne szczęście, a w zawodowej pracy dziwny, błogi spokój. Nie wiem, jak się mam odwdzięczyć św. Gerardowi za łaskę, którą mi u Boga wyprosił — wzywam wszystkich uciśnionych, aby się do jego wstawiennictwa uciekali!”

Pewna panna, słysząc głos Boży, postanowiła wstąpić do jakiego zakonu. Tyle jednak przeszkód stanęło jej na drodze, że wyrwanie się ze świata wydało się jej niemożliwym. Prócz tego sama nie wiedziała, do jakiego zakonu ma wstąpić. Rozpoczęła Nowennę do św. Gerarda i oto już w ósmym dniu wszystko się jak najlepiej ułożyło. Wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Urszulanek, gdzie się nazywała Siostrą Gerardą.

 

Modlitwa.

Jezu mój, ukryty w Przenajśw. Sakramencie, Ty jesteś Życiem, Skarbem, jedyną Miłością moją. Bez Ciebie pustka panuje w mym sercu, ale, gdy Ty tę próżnię napełnisz, ogarnia mię prawdziwe szczęście i wraz z Aniołami śpiewam radośnie: „O, jakże miłe Twe Przybytki, Panie!” — Panuj w mej duszy jako jedyny Król i Pan. A ponieważ serce moje zbrukane jest występkami i przywiązaniem do grzechu, chcę jeszcze w czasie tej Nowenny obmyć je ze wszelkiej zmazy w Spowiedzi Świętej, abym Cię z żarliwą miłością mógł przyjąć w Komunii Św. i przedstawić Ci prośby moje. Św. Gerardzie, któryś pałał tak gorącą miłością ku Eucharystii, uproś mi łaskę, ażebym godnie pożywał Anielskiego Chleba, ażebym z ochotą wielką śpieszył przed Ołtarz, na którym dzień i noc pozostaje Chrystus Pan, mój Stwórca, Lekarz duszy mojej, cichy i pokornego Serca Nauczyciel, Pasterz dobry, który na zbawienie moje własne życie oddał przez bolesną Śmierć na Krzyżu. Spraw więc, ażebym idąc za Twoim przykładem z pobożnością uczestniczył w Ofierze, w której Jezus ponawia Swoją Mękę, ażebym się stał gorliwym miłośnikiem Eucharystii. Przez miłość Twoją ku Temu Eucharystycznemu Jezusowi zaklinam Cię, spełnij prośbę moją, ażebym otrzymawszy łaskę, o którą Cię w tej Nowennie błagam, mógł Jezusowi wraz z Tobą dziękować za miłosierdzie, które mi okazał. Módl się więc za mną do Jezusa i Maryi. Amen.

 

DZIEŃ ÓSMY.
Św. Gerard — żarliwy czciciel Matki Najświętszej.

Maryja Panna, Matka łaski Bożej, Matka samego Boga — jest Matką każdego chrześcijanina. Ona każdemu z pomocą śpieszy, miłosierną ręką słabego i upadającego podtrzymuje, do wytrwałości pobudza i do szczęścia wiecznego doprowadza. Kościół Święty stosuje do Matki Najśw. słowa Pisma Św.: „Jam matka pięknej miłości i bogobojności, i uznania, i nadziei świętej. We mnie mieszka łaska drogi i prawdy, we mnie wszystka nadzieja żywota i cnoty. Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy mnie pragniecie i najedzcie się owoców moich”. (Eccl. 24, 24 — 27).

Rozważ, jak św. Gerard, idąc za tym wezwaniem Matki Najśw., szczerze Ją umiłował i jak go za to Matka Najśw. wynagrodziła.

Królowa Nieba i ziemi, jako Matka Jezusa Chrystusa godnością swą i władzą przewyższa wszystkie stworzenia, Aniołów nawet, którzy w Niej Panią swoją uznają i czczą. Niepokalanie Poczęta wolna od najmniejszej skazy grzechowej pełna była i jest łaski i świętości, i jaśnieje przed nami jako Zwierciadło Sprawiedliwości, jako Arka Nowego Przymierza, jako wzór najdoskonalszy wszystkich cnót. Pełna jest łaski nie tylko jako Matka Boża i Niepokalana, ale też jako Pośredniczka wszystkich łask, które przez Jej ręce spływają na wygnańców ziemskich, jęczących na padole płaczu.

Obdarzony światłem Bożym, św. Gerard pojmował te prawdy z niezwykłą jasnością i dlatego miłował Maryję jak potulne dziecię i starał się naśladować Jej święte usposobienia i cnoty. Od Niej nauczył się głębokiej wiary, boć  słusznie św. Elżbieta nazwała Ją szczęśliwą, iż bez wahania uwierzyła wieściom zwiastowanym Jej z Nieba: „Błogosławionaś, iżeś uwierzyła, albowiem spełni się to, co ci powiedziano od Pana” (Łuk. 1, 45). Na wzór Tej słodkiej, przedziwnej Mistrzyni życia duchownego przejął się pokorą, która go skłaniała do umiłowania życia ukrytego, do unikania zaszczytów i do nazywania samego siebie sługą i niewolnikiem Boga Wszechmogącego. Od Tej, która „wszystkie słowa Jezusowe zachowywała w pamięci, stosując je w sercu swojem”, nauczył się rozważania tajemnic Chrystusowych. Ażeby swej najukochańszej Matce najserdeczniejsze okazać przywiązanie, oddał się Jej na zawsze i bez zastrzeżeń.

Wyrazem tego poświęcenia się Maryi była obrączka, którą w kościele wobec tłumu ludu, jako młodzieniec, ściągnął ze swego palca i włożył na palec Bogarodzicy, mówiąc: „Oddaję Ci życie swoje, gdyż serce moje podbiłaś Swoją miłością”. Chciał być dla Niej żołnierzem na wzór średniowiecznych rycerzy, którzy dla okazania czci Królowej Niebios w turniejach i wojnach staczali krwawe boje, by Jej przynieść zwycięskie nagrody i zdobycze. Ta zaś ofiara nie była u niego czczą tylko i uroczą grą wyobraźni, lecz rzeczywistem oddaniem Maryi duszy swej i ciała.

Oddał Jej rozum swój przez cześć głęboką, przyłączając się do Ojca Niebieskiego, który na Nią spogląda jako na najukochańszą Swą Córkę i najdoskonalsze stworzenie Swoje; do Słowa Wcielonego, które Ją wybrało na Matkę Swoją i do Ducha Świętego, którego Ona jest przecudnym i najulubieńszym Przybytkiem. Oddał Jej wolę swoją przez bezwzględne zaufanie w Jej przyczynę. Opierał się bowiem na wierze, która uczy, że Maryja w wypraszaniu łask jest wszechmocną, gdyż Syn Jej, którego porodziła, karmiła i pieściła, nic Jej odmówić nie jest w stanie. Serce Jej oddał przez synowską miłość, przez służbę pełną prostoty, czułości i przywiązania. Zapytany przez jednego ze znajomych, czy miłuje Matkę Najświętszą, św. Gerard, przyciskając rękę do serca, zawołał: „Proszę cię, nie pytaj mię nigdy czy Ją miłuję, bo na wspomnienie Maryi serce moje tak mocno bije, że obawiam się, ażeby nie pękło!”

Jaka jest twoja cześć ku Matce Najświętszej? Czyś się Jej oddał na służbę, czy może o Niej zapomniałeś, a miłość twoja ku Niej stała się obojętną i ciężką, jak jesienna mgławica i zimna jak grudniowe mrozy? Niech ci na chwilę przynajmniej zabrzmią w sercu słowa pieśni kościelnej: „Biedny, kto Ciebie nie znał od powicia i nigdy Twego nie słyszał imienia, lecz tem biedniejszy, kto w rozpuście życia stał się niegodnym Twojego wejrzenia.”

„Duch mój słodszy nad miód, a dziedzictwo moje nad miód i plastr miodu. Pamiątka moja nad rodzaje wieków. Którzy mię jedzą, jeszcze łaknąć będą, a którzy mię piją, jeszcze pragnąć będą. Kto mię słucha, nie będzie zawstydzon, a którzy mię sprawują, nie zgrzeszą” (Eccl. 24, 27 — 39). Takie słowa wkłada Kościół Święty w usta Matki Najświętszej, wynagradzającej czcicieli Swoich. Miłował Ją św. Gerard i oddał się Jej na służbę i w swej ufności nie został zawiedziony. Przekonał się, że duch Maryi słodszy jest nad plastr miodu i że ci, którzy pod Jej opieką walczą, nie zgrzeszą i nieprzyjaciół zwyciężą. Jej to pomocy zawdzięczał św. Gerard, że serce jego nigdy nie zostało splamione występkiem zmysłowości, i że nawet przez szereg lat nie odczuwał podniety tej namiętności. Wpatrzony w oblicze Niepokalanej do tego stopnia przejął się pięknem i szczęściem niebieskiem, że ziemskie mamidła wydawały mu się niskimi i fałszywymi bożyszczami.

Matka Najświętsza dała mu też gorącą miłość ku Jezusowi, bo przecież Jezus Chrystus żyje w Maryi w sposób o wiele pełniejszy, aniżeli w innych sługach Swoich, żyje w pełności życia Bożego, świętości, mocy i doskonałości Swojej. Miłując więc Maryję wraz z Nią i przez Nią umiłował też Jezusa, który opanował całą jego istotę, wszystkie jego wewnętrzne poruszenia, skłonności, myśli i pragnienia.

Od Maryi nawet doznawał św. Gerard widocznych znaków miłości tak dla siebie samego, jak też dla innych, za którymi się modlił. Nieraz, rozmyślając Jej godność i dobroć, rozpalał się wewnętrznym ogniem i w zachwycie śpiewał Jej hymny pochwalne. Błagalny okrzyk jego: „Maryjo, ratuj!”, stawał się często tak potężnym, że wstrzymywał lub sprowadzał chmury, podnosił chorych z łoża boleści, ratował życie konającym, sprowadzał na drogę cnoty największych grzeszników. W końcu w chwili śmierci przybyła Maryja, aby mu włożyć na skronie koronę chwały przeznaczoną dla tych, którzy Jej wiernie w życiu służyli.

Naśladuj św. Gerarda i uciekaj się do Maryi, gdyż wsparłszy się o Nią, nie upadniesz, pod Jej przewodnictwem nie umęczysz się, pod Jej obroną zdążysz do portu.

(Odmów na cześć św. Gerarda 1 Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu).


Przykład.

Św. Gerard był prawdziwym opiekunem tych, którzy doznawali trudności w służbie Bożej, czy to z powodu złego otoczenia, czy to z powodu nędzy, niepowodzenia i niepewności warunków życia. W styczniu r. 1897 do redakcji pewnego czasopisma katolickiego przyniesiono następujący list:

„Od sierpnia stan mojej rodziny przedstawiał się smutnie, wprost rozpaczliwie. Cały nasz majątek zagrożony był, a z tym znikł pokój z domu, gdyż ze smutkiem patrzyłem na dzieci, które lękały się, że ich dalsze kształcenie się będzie niemożliwe, spojrzenia zaś przygnębionej żony raniły mi serce jak sztylety. Lecz cóż miałem począć? Znajomi moi, współczując ze mną, radzili mi, ażebym dał na Mszę Św. ku czci św. Gerarda i odprawił Nowennę, którą też z rodziną bezzwłocznie rozpocząłem. Nadszedł już dziewiąty dzień, a położenie nasze w niczem się nie zmieniło, ufność moja zaczęła się chwiać i załamywać. A oto o godzinie siódmej wieczorem przybył do mnie pewien pan, który mię zupełnie z kłopotów wybawił. Wdzięczność moja i całej rodziny nie ma granic. Niech za tę łaskę będzie chwała Najwyższemu Bogu, Matce Najśw. i św. Gerardowi!”

Przełożona pewnego szpitala zawarła ze św. Gerardem następującą umowę: „Św. Gerardzie! Miłość Twoja ku Bogu, litość nad wszystkimi strapionymi i uciśnionymi, pomoc, z którą śpieszyłeś do słabych, chorych i konających pobudza mię do tego, że Cię wybieram na osobliwszego Patrona naszego szpitala. Na Twoją cześć w każdym tygodniu zamówimy Mszę Św., a od czasu do czasu postaramy się o uroczyste nabożeństwo. Ty zaś w zamian za to strzeż nas, daj nam, byśmy wszyscy mieli ducha Chrystusowego. Staraj się o utrzymanie szpitala i pozwól nam w niedługim czasie spłacić długi, którymi dom nasz jest obciążony.” Przełożona twierdzi, że od tej chwili szpital cieszy się szczególnymi względami Opatrzności Bożej i społeczeństwa.

 

Modlitwa.

Matko Najświętsza, Matko Miłosierdzia, Żywocie, Słodyczy, Nadziejo nasza, witaj. Wzdycham do Ciebie, ja, nędzny wygnaniec, zbłąkany na tym padole płaczu, trudu i znoju. Obróć Swe miłosierne oczy ku mnie grzesznemu i przybądź nam na pomoc, a kiedyś okaż mi Owoc żywota Twojego Jezusa, Chrystusa Pana.

Ty zaś, św. Gerardzie, gorliwy Sługo i Czcicielu Matki Najśw., wspomóż mię, abym i ja był Jej posłusznym, dobrym i niewinnym synem. Obym Ją miłował tak jak Ty, obym przynajmniej nie zasmucał Jej przecudnego, promiennego Oblicza! Niegodny jestem, aby stanąć przed Jej Tronem i przedstawić Jej moją prośbę. Przez Twoją silną wiarę, niezachwianą nadzieję, czystość nieskalaną żadną plamą, głęboką pokorę, przez Twoje gorliwe naśladowanie Jezusa Chrystusa — zaklinam Cię i błagam, wyjednaj mi łaskę, o którą Cię proszę. Niechaj nade mną zabłyśnie słońce miłosierdzia Bożego i radości prawdziwej, abym mężnym sercem zdążył ku wyżynom, gdzie razem z Tobą Matce Najświętszej nieustannie cześć składać będę. Amen.

 

DZIEŃ DZIEWIĄTY.
Św. Gerard — zwycięzca śmierci.

„Postanowiono ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Żyd. 9, 27).

Śmierć przychodzi na każdego człowieka, nie zna litości ni wyjątków. Dlatego to Boski Zbawiciel tymi słowy zachęca nas, byśmy gotowi byli każdej chwili zakończyć pobyt na ziemi: „I wy gotowi bądźcie, bo godziny, której się nie domniemacie, Syn człowieczy przyjdzie” (Łuk. 12, 14). Idź za wezwaniem Pana Jezusa i niech to rozmyślanie twoje o chwalebnej śmierci św. Gerarda połączone będzie z modlitwą: „Wejrzyj, a wysłuchaj mię, Panie, Boże mój! Oświeć oczy moje, abym kiedy nie zasnął w śmierci, by nie rzekł nieprzyjaciel mój: przemogłem go” (Ps. 12, 4).

Św. Gerard nie odznaczał się silną budową ciała i chociaż niedługo chorował, słabym był zawsze i tylko świętość jego sprawiła, że pracował gorliwie za siebie, a w części także i za innych. Od czasu, w którym pewien przewrotny człowiek uderzył go kolbą strzelby w pierś i zwalił go z konia, Święty, zapadłszy na chorobę płucną, czuł, że nadchodzi koniec jego ziemskiej pielgrzymki. Pracował dalej i podróżował, aż wróciwszy raz do klasztoru w Caposele, zauważył, że śmierć krąży koło niego, że otwierają się przed nim Bramy Niebieskie, a Jezus Chrystus, Matka Najśw. i Aniołowie spoglądają nań wzywając go do siebie słowami: „Pójdź, będziesz koronowany!” Nie zatrwożył się więc, ale za starcem Symeonem powtórzył prośbę: „Teraz puszczasz, Panie, sługę Swego w pokoju” (Łuk. 2, 20). Boć przecież był on tym sługą dobrym, który otrzymawszy od pana pięć talentów, mógł stanąć przed Jego Obliczem i oświadczyć: „Panie, dałeś mi pięć talentów, oto zyskałem drugie pięć” (Mat. 25, 20). Zaprawdę: „Błogosławieni, którzy w Panu umierają” (Apoc. 14, 13), albowiem: „temu, kto się Boga boi, dobrze się powiedzie, a we dni konania swego błogosławion będzie” (Eccl. 1, 19) i „wywiedzie Pan jako światło sprawiedliwości jego” (Ps. 16, 6).

Ale chociaż dusza jego tęskniła za Bogiem i chociaż wierzył, że „zobaczy chwałę Pana w ziemi żywiących”, to jednak cierpienia ciała i duszy w tych ostatnich chwilach upodobniły go do Boskiego Mistrza. Ze św. Pawłem mógł  św. Gerard powiedzieć, że „z Chrystusem jest przybity do Krzyża” (Galat. 2, 19). Cóż więc czyni, ażeby dobiec do mety i ażeby zyskać nagrodę w zapasach, w których sędzią jest Ojciec Niebieski, kierownikiem Duch Święty, a nagrodą zbytnie wielką sam Jezus Chrystus? Oto na drzwiach swej celi zakonnej każe wypisać słowa: „Tu się spełnia Wola Boża”. Dzisiaj wyryte w krysztale słowa te świadczą przed każdym, że św. Gerard do ostatniego tchu o niczym innym nie myślał, jak o Woli Bożej i że tylko świadomość poddania się Opatrzności Bożej dodawała mu siły do znoszenia cierpień ostatniej choroby i śmierci. W nagrodę bowiem za to poddanie się wyrokom Bożym, usłyszał święty głos Chrystusa Pana: „Błogosławieni, którzy płaczą”. Radował się więc, że utrapienia jego szybko przeminą: „Jeśli bowiem współcierpimy, abyśmy też byli współuwielbieni” (Galat. 2, 19) i ze św. Pawłem, ciesząc się, że cierpieniem pociesza Boskiego Zbawcę, mógł mówić: „Rad się tedy przechwalać będę  w krewkościach moich, aby we mnie mieszkała moc Chrystusowa — nader obfituję w każdym utrapieniu naszym” (II Kor. 12, 9). Tak cierpiąc i radując się, czekał na wezwanie Pana i modlił się: „Tęskni dusza moja za Bogiem mocnym, żywym, kiedyż Cię ujrzę i kiedyż stanę przed Bożym Obliczem”.

A ty? Czy się przygotowujesz na śmierć? Pamiętaj o słowach Pisma św.: „Jeśli upadnie drzewo na południu, albo na północy, na którymkolwiek miejscu padnie, tam będzie” (Eccl. 11, 3).

Św. Gerard modlił się do Boga, ażeby mógł umrzeć opuszczony od ludzi, gdyż chciał stać się podobnym do Jezusa, który, wisząc na Krzyżu, wołał: „Ojcze Mój, czemuś Mię opuścił?”

Przy św. Gerardzie czuwali jego współbracia. Jeden z nich rzekł: „Nie zapominaj o nas, gdy cieszyć się będziesz u Boga.” Święty z niezwykłą żywością tak mu odpowiedział: „Ach, czyż mógłbym o was w Niebie zapomnieć, wszak wy byliście dla mnie zawsze najmilszymi współbraćmi.”

Piętnastego października przyjął po raz ostatni Komunię Św. Jeden z naocznych świadków tak o nim pisze: „Podobny był do Anioła, zdawał się być Serafinem, który się jednoczy z Bogiem.” Cały dzień modlił się gorąco, powtarzając często słowa: „Chcę umrzeć dla miłości Twojej, Jezu mój, niechaj się spełni Wola Twoja!” Ponieważ wydawał się jeszcze dosyć silnym, wieczorem opuścili go wszyscy, tylko jeden z braci zakonnych pozostał, by przy nim czuwać. Św. Gerard leżał spokojnie i modlił się, spoglądając to na obraz Matki Najświętszej, to na wizerunek Ukrzyżowanego. Koło północy począł się modlić głośno i głos jego obijał się o ściany celi, po której przesuwało się słabe światło świecy drgającej jakby za poruszeniem skrzydeł zbliżającego się anioła śmierci. Czuwający brat poszedł po szklankę wody, ażeby zwilżyć spieczone wargi chorego. Wkrótce powrócił. Św. Gerard zamknął oczy, zdawało się, że zasnął spokojnie, —  oczy jego zamknęły się jednak na zawsze. Kapłan, który w tejże chwili przybył, podniósł nad nim rękę i wymówił słowa rozgrzeszenia. Święty westchnął — raz jeszcze — i dusza jego po smutkach, bólach, łzach z tej łez doliny uleciała do Przybytków Pańskich. Było to szesnastego października, koło trzeciej godziny rano. Święty liczył wtedy lat blisko trzydzieści, z których przeszło pięć przepędził w Zgromadzeniu Ojców Redemptorystów. Streszczając życie swoje mógł on powtórzyć za św. Pawłem następujące słowa: „Potykaniem dobrym potykałem się, zawodu dokonałem, wiarę zachowałem. Na ostatek jest mi zachowany wieniec sprawiedliwości, który mi odda Pan, Sędzia sprawiedliwy, w on Dzień.” (II Tym. 4, 7 — 8).

Nie umarł on bowiem, lecz żyje. Jak Jezus umierając, śmierć zwyciężył, tak św. Gerard żyje dalej w Niebie, gdzie się wstawia u Boga za Kościołem katolickim, za wszystkimi strapionymi i płaczącymi.

Zaledwie umarł, a po całym królestwie neapolitańskim rozeszła się wieść, że umarł Święty i wielki Cudotwórca, a wieść wkrótce rozbrzmiała nad wieżycami kościołów rzymskich, wzniosła się ponad śnieżne Alpy i borami pokryte Karpaty, doszła do wszystkich zakątków ziemi, głosząc, że nowy Święty, potężny Orędownik, stanął przed Panem w Niebiesiech. Módl się więc i ty do św. Gerarda i ufaj, że prośbę twoją za Jego przyczyną przyjmie łaskawy i miłosierny Bóg!

(Odmów na cześć św. Gerarda 1 Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu).


Przykład.

Śmierć nagła jest wielkim nieszczęściem, a przeciwnie, przygotowanie się na tę ważną chwilę i przyjęcie Komunii Św. słusznie uważa się za zadatek nagrody wiecznej.  Św. Gerard czcicieli swoich ratuje w niebezpieczeństwach życia i chroni ich od niespodziewanego zejścia z tego świata.

Znane jest powszechnie wielkie trzęsienie ziemi, które w ruinę zamieniło miasto Messynę i Reggio. W tym ostatnim mieście mieszkał naonczas kapitan Brugnoli z żoną swoją i dwunastoletnim synem, Filipem. Ze snu zbudził ich w ową straszną noc silny wstrząs, huk walących się kamienic, brzęk szyb okiennych i krzyki wołających o ratunek. Zdawało się, że lada chwila zginą pod gruzami walącego się domu, gdyż znajdowali się na drugim piętrze, a schody zostały przez trzęsienie zerwane. Kapitan był czcicielem św. Gerarda i obraz swego Patrona woził zawsze ze sobą. Padł więc na kolana i zawołał: „Św. Gerardzie! ratuj nas!” Zaledwie mówił te słowa, uspokoił się, pociął prześcieradła, skręcił szybko powróz, i umocowawszy go do balkonu, ze drżeniem serca począł naprzód spuszczać swego syna. Ku niezmiernej swej radości po kilku minutach z ciemnej ulicy usłyszał głos uratowanego syna: „Jestem na ziemi, niech się teraz spuści mamusia, ja biegnę po żołnierzy”. Obraz świętego Gerarda trzymał pobożny kapitan, gdy żona, a potem i on sam zsuwali się po słabej lince na ziemię. Uratowani poczęli szukać małego Filipa, któremu w drodze do koszar groziło największe niebezpieczeństwo, tak z powodu upadających domów, jak z powodu wyrw i przepaści po ulicach. Z modlitwą na ustach i w sercu, rzucili się jednak naprzód i wkrótce mimo ciemności ujrzeli syna między żołnierzami. Następnego dnia klęczeli razem przed obrazem św. Gerarda i dziękowali Bogu i wielkiemu swemu Opiekunowi za uratowanie życia.

 

Modlitwa.

Panie Jezu Chryste, któryś w największych cierpieniach skonał za mnie na Krzyżu, daj, abym umarł w objęciach Twoich. Przyjmę śmierć, jakąkolwiek na mnie ześlesz — za św. Gerardem wołam do Ciebie: „Niech się spełni Wola Twoja”.

Święty Gerardzie, miłośniku Boży i potężny opiekunie strapionych! Z wielką ufnością staję dzisiaj przed Tobą, a rozszerzenie się czci Twojej, nieustanne wzrastanie zastępów gorliwych sług Twoich, tysiączne dziękczynienia za łaski od Ciebie otrzymane, przemawiają do mnie z nieprzepartą siłą i wołają: „Módl się, a z pewnością wysłuchany zostaniesz!” Czyż to miałbyś odwrócić ode mnie twarz swoją? Wszak z taką ufnością i żarliwością wzywałem Twojej pomocy. Wysłuchaj prośby mojej, wspomagaj mię, oświeć, pociesz mię niegodnego grzesznika, słabego człowieka, nieudolnego ucznia Chrystusowego. Przez miłość Twoją ku Jezusowi i Maryi, błagam Cię i zaklinam: Przybądź mi na pomoc! Amen.


 Wyjęte z książki:

NOWENNA DO ŚW. GERARDA MAJELLI PATRONA DOBREJ SPOWIEDZI, O. LUDWIK FRĄŚ REDEMPTORYSTA. WYDANIE DRUGIE WROCŁAW 1949. NAKŁADEM OO. REDEMPTORYSTÓW. Pozwalam drukować w Krakowie, dnia 25 stycznia 1933. O. Emanuel Trzemeski C.S.S.R. prowincjał OO. Redemptorystów. NIHIL OBSTAT Kraków 28 stycznia 1933. X. Dr. M. Sieniatycki cenzor. L. 7145/33. Pozwalamy drukować: Z Książęco -Metropolitalnej Kurii. Kraków, dnia 5 sierpnia 1933. † Stanisław Bp. wik. gen.